Jeden z moich ulubionych filmów nosi tytuł: "Dzień Niepodległości". Fantastyczne efekty, wielkie statki kosmitów niszczące ziemię, i waleczność pilotów z poświęceniem walczących z najeźdźcą. Tryumf ofiarności w imię wolności. Nam Polakom od razu kojarzy się walka o wyzwolenie spod jarzma okupanta, zaborców, spod łap owego wielkiego moskiewskiego niedźwiedzia gnębiącego naszych pradziadów. Lubię ten film za hollywoodzkie efekty, niestety jest on jednym z tysięcy produkcji amerykańskiej propagandy, która pod hasłami wolności krzewi samotność, pogaństwo, brak moralności, ateizm i niewolę. Niewolę grzechu.
Od wieków najgorsze systemy próbują nam wmówić, że wolność, którą oferują jest tą samą wolnością o której mówi św. Paweł: "Ku wolności wyswobodził nas Chrystus" (Ga 5.1 – prawidłowe tłumaczenie). Mówią "my krzewimy wolność – przecież to to samo co wasza wolna wola". Powtarzała to Rewolucja Francuska i loże masońskie, powtarzał to nawet Lenin i Hitler. Tak samo też mówił car Mikołaj gdy wzywał Polaków pod zaborami do wolności od jarzma tradycji i zabobonów. Czynili to po to aby dając swawolę "wyzwolić" od obowiązku wzajemnej troski, a zniewolić innymi zasadami własnej chorej i najczęściej zbrodniczej misji.
Pomieszanie tych dwóch pojęć: wolności i wolnej woli, stoi u podstaw najpoważniejszego grzechu człowieka. O ile bowiem wolna wola wynika z miłości, to wolność ma prawo Miłość odrzucić. Wolna wola jest efektem miłości, objawia się wzajemną troską, która szanując indywidualność człowieka, czasem przekracza granice jej wolności ziemskiej. Czasem trzeba oderwać komuś ręce z twarzy aby dojrzał i sam podjął decyzje zawrócenia z drogi. Czasem nie można mu pozwolić popełnić aborcji czy eutanazji, czy choćby zostawić dziecko samo z podjęciem decyzji o kierunku studiów.
Bóg nigdy nie łamie wolnej woli człowieka, Jezus mówi, że nie nazywa nas niewolnikami lecz przyjaciółmi - gdyż wiemy co On czyni. (J 15,15) Ta wolność jest więc stanem dojrzałości, wiedzy – lecz nie jest oderwaniem od Boga. Miłość Boża nie jest przestrzenią wolności lecz nieustanną troską o dojrzałego człowieka; o człowieka, który też troszczy się o Niego a więc Mu wierzy i ufa; człowieka, który też nieustannie się troszczy i ufa drugiemu człowiekowi.
Wolność liberalna prowadzi do samotności w asertywnych gettach. Wolna wola zbliża ludzi, burzy mury niezależności. Bóg nie stworzył człowieka pojedynczego: "na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27n)" "aby byli jedno" (J 17,20). To nie błąd gramatyczny – człowiekiem nie jest mężczyzna LUB kobieta. Człowiekiem jest mężczyzna I kobieta – symbol zależności od kogoś, symbol wspólnoty. To nie jest dwoje wolnych i niezależnych. To cel całkowitej współ-troski. Zależność w miłości naśladującej Trójcę Świętą.
Liberalizm, demokracja, kapitalizm w naszej kulturze stają się dzisiaj niemal wszechobecne. Wszędzie słyszymy o potrzebie wolności z kluczowym słowem "równowaga". Jeśli każdy jest wolny, to każdy jest na równych prawach. Jest to centralne pojęcie wszelkiego ... pogaństwa. Bożki takie jak Mitre, Maat, Nemezis, pojęcia nirwany, ing-jang ... to właśnie równowaga panująca nad wolnością i przecząca miłości i trosce. Nasza wiara jest inna – troska nie jest przeciwieństwem wolnej woli – jak wmawiają nam hollywoodzkie filmy takie jak "Brave Heart" czy "Dzień Niepodległości" – troska jest czymś więcej niż wolnością, jest wyjściem ponad logikę, ponad materię wprost w objęcia kochającego Boga. "Kochającego" a nie "Wolnego".
Marcin Niewalda