Dziesięć przykazań -
dziesięć dowodów na ich nieboskie pochodzenie
Bóg to dziwna istota. Najpierw zakazał Adamowi i Ewie
zjedzenia rajskiego jabłka. Człowiek okazał się ułomny i
uległ Szatanowi, mającemu do dyspozycji TYLKO JEDNĄ
pokusę. I co robi 'nieskończenie mądry' Pan? Jest tak
naiwny, że zsyła człowieka na ziemię, gdzie są setki
pokus.
*Tak naprawdę to na ziemi jest tylko jedna pokusa w wielu
odmianach: odejście od Boga - postawienie się na równi z
Bogiem (czyż nie wydaje Ci się, że jest to ta sama pokusa,
która została podana w raju?).
Sam i poprzez swoich
nawiedzonych kapłanów stwarza setki (czasami sprzecznych)
*Podaj przykład choć jednego sprzecznego (dotyczy wiary
katolickiej)
zakazów i nakazów,
ufając, że człowiek ich nie złamie. A jeśli złamie.
*Pan Bóg wiedział, że człowiek złamie zakazy, dał mu więc
możliwość pokuty. Człowiek, gdy złamie zakaz, może się z
upadku grzechu podnieść i to jest jedyna rzecz, która go
wyzwala. "Wygnanie" z raju nie było
wypędzeniem, ale daniem szansy do udźwignięcia ciężaru,
jakim jest poznanie dobra i zła.
A jeśli złamie, to ...?
Wszystko to, nawet z punktu widzenia 'puchu marnego', jest
mało logiczne. Czyż można by wielbić taką istotę? Poniżej
pokusiłem się o krótką analizę tego, czy dziesięć przykazań
rzeczywiście pochodzi od Boga. Czy może ich autorem jest może
człowiek? Czy ich kolejność wynika z ich wagi dla
Boga, czy też z istoty wagi dla istnienia i twórcy
religii - człowieka? Czy za ich niedopełnienie Bóg mógłby
nas ukarać?
*To wprawdzie Bóg karze człowieka, ale dopóki nie
zrozumie się tego, co to jest kara i dlaczego nie można mówić
o jej przesłaniu. Kara, to znowu danie człowiekowi szansy,
aby wybrał Boga. A dlaczego? Ponieważ przez grzech
człowiek wybiera zło i bez pomocnej ręki nie wygrzebie
się.
Czy jak im się lepiej
przyjrzeć, to nie przejawiają cech 'ludzkich'. Pierwsze trzy
rzeczywiście są najważniejsze. Kładą fundamenty istnienia
religii. Pozostałe zapewniają tylko jej trwanie.
*Raczej trwanie człowieka. Pamiętaj - Przykazania to
PREZENT !!!
Wszystkie zaś razem
tworzą podstawy dawnego systemu władzy - panowania nad
jednostką i społeczeństwem.
*Co rozumiesz przez słowo ''władza''? Totalitaryzm?
Autokratyzm? Udowodnij, że religia jest władzą, a
dostaniesz NOBLA!!!
1. Nie będziesz miał
Bogów cudzych przede mną. Czy może mieć ono jakiekolwiek
znaczenie dla Boga - twórcy wszechświata? Dając nam wolną
wolę zgodził się, abyśmy wierzyli, w co chcemy. Czy jeśli
będę wierzył - przypuśćmy - w dąb "Bartek", to
umniejszy to w jakikolwiek sposób boskości Boga?
*boskości Boga to nie umniejszy
Inaczej, czy jako
ojciec mogę wymagać od dziecka abym był dla niego
autorytetem? Dlatego, że je utrzymuję, zapewniam byt,
zbudowałem dom itd? Oczywiście, dobrze gdy będę, ale
jeśli nie? To co, ukarać bachora? Spuścić mu lanie? Wygnać
z domu?
*Forma uznania, jak mówisz, autorytetu Boga jest stanem,
do którego powinniśmy dążyć. UWAGA!! NIE dlatego, że tak
trzeba, że tak nam ktoś nakazał, ale dlatego, że to
jedyne rozsądne wyjście. Gdy dziecko bierze do ręki
zapałki, to rodzic nawet czasem je karze, ale po to, aby wiedziało,
że zapałki są złe.
Nie wierzę, by
miłosierny Bóg był do tego zdolny. Inaczej sprawa wygląda
z punktu widzenia człowieka - twórcy religii. Przykazanie
pierwsze jest podstawowym postulatem istnienia religii.
*Może raczej - religia opiera się na tym podstawowym
stwierdzeniu, co?!?!?!?!
Jeśli każdy wierzyłby w
innego Boga - nie byłoby można stworzyć wspólnoty wiary,
a co za tym idzie kościoła.
*Rozumiem, że gdyby każdy w Polsce mówił innym językiem
nie można by było stworzyć narodu; gdyby każdy człowiek
miał inny wzrost, to nie można by było produkować ubrań...
Tak, tylko że to nie człowiek dla religii a religia dla
człowieka. W pierwszych wiekach judaizmu (tego
opisywanego na początku Biblii w sposób alegoryczny)
patriarchowie byli sługami ludu, zawsze ten,
kto "tworzył" - przekazywał religię, nauczał o
religii, bardzo ciężko pracował dla swojej społeczności.
2. Nie będziesz brał
imienia Pana Boga swego nadaremno. Zupełnie
niezrozumiałe z punktu widzenia Boga?
*Hola, hola, nie tak prędko z tą znajomością tego, co jest z
punktu widzenia Boga a co nie.
No bo co z tego, że co
drugie zdanie mówię Bóg, Jezus, Maria itp?
*I znowu. "Z punktu widzenia Boga" może i nic,
ale gdy wzywamy Jego imienia, deprecjonujemy Jego imię
w naszym mniemaniu, zmniejsza się nasz szacunek dla Niego
i Jego praw, a co za tym idzie, łatwiej nam zgrzeszyć.
Swoją drogą: kiedy
jeszcze jest daremnie a kiedy już nie?
*Wtedy jest daremne, gdy w swoim sercu wiesz, że jest nadaremne.
Czy moje daremnie jest
równe z boskim? Czy jak ja myślę, że go nie obrażam, to go
rzeczywiście nie obrażam?
*Nie zawsze, ale raczej każdy człowiek ma zdrowe sumienie.
Tak na marginesie
(odnośnie tego samego tematu): "to tak samo, jak
byśmy mogli obrazić słońce rzucając w nie grochem"
(cyt. 'Listy z ziemi' Mark Twain)
*Boga nie obrażamy, Bóg się nie obraża. (Vide wyżej)
Znowu sprawa ma się
zupełnie inaczej z punktu widzenia twórcy religii.
Wiadomo, że słowo nadużywane traci swój wyraz, swą moc,
swoją wyjątkowość. Tak jak nadużywane [k...],
'wartości chrześcijańskie' ( które de facto kiedyś
brzmiały bardzo silnie i wyraziście) czy ostatnio
zapomniana 'racja stanu'. I o tą wyjątkowość właśnie
chodzi. Ktoś, kto tworzy religię, chce, by imię boga budziło
respekt, szacunek i kojarzone było z nadanymi mu
atrybutami. W przeciwnym razie słowo Bóg będzie
pozbawione swej boskości, stanie się słowem pospolitym.
Nikt nie będzie wierzył w istotę posiadającą 'zwykłą'
nazwę. Nikt nie zadrży i nie przelęknie się boskości Boga.
Nie pozwoli to na stworzenie kościoła-wspólnoty.
*Widzisz, coś czujesz, gdzieś dzwoni.
3. Pamiętaj, abyś dzień
święty święcił. Po co Bogu dzień święty jako taki?
*Po to, aby człowiek, który nie składa się tylko z ciała,
mógł nakarmić także duszę.
Tym bardziej, że
wszystkie ustalił człowiek.
*To już sprawa wiary, a więc uwierzenia w coś. Tego nikt
Ci nie wytłumaczy?
Czy Bogu nie
wystarczyłoby gdyby każdy chwalił jego imię i modlił się
w dowolny dzień?
*Człowiek powinien chwalić Boga cały czas (dla swojego
dobra), ale wtedy mogłoby mu zabraknąć czasu na prace.
Czy rozliczać będzie za
ilość dni święconych czy za jakość ich spędzenia?
*Nikt nie będzie nas rozliczać. W dniu Sądu nasze grzechy
po prostu nas nie uniosą. To jest właściwość grzechu,
wytłumaczona na potrzeby maluczkich w II tysiącleciu przed n. Chr.
Możesz zrozumieć to głębiej, to zrozum, że całość
przykazań i "nakazów i zakazów" jest tylko
uproszczoną formą "leksykonu Zasad Termodynamiki
Przestrzeni Niebieskiej". Gdybyś do biednego
pasterza w r. 1564 przed n. Chr. powiedział coś takiego, to jedyną
odpowiedzią byłby głupi, nierozumny uśmiech.
O tym, że o nas dba i dla Niego ma znaczenie KAŻDY jeden człowiek świadczy fakt, że za KAŻDEGO z nas Jego syn umarł na krzyżu. Gdybyś w swoim poprzednim życiu umarł za kolegę z klatki schodowej, to też by miało znaczenie, czy on dobrze wykorzystuje swoje życie czy nie.
- Inaczej jest z punktu
widzenia człowieka. W każdej religii istnieje jakiś
obrządek. Nawet u afrykańskich plemion z dzikiego buszu.
Czy im też bogowie nakazali święcić dzień święty?
*Zgadza się. Dzień święty jest też po to, aby odpocząć,
zapomnieć o materializmie dnia powszedniego w różny
sposób. Ludzie wszystkich plemion i ras to czują. Taka
jest naturalna kolej rzeczy. Tak trzeba. "Nie można
iść pod prąd istnień ludzkich".
- Nie. Po prostu wspólny
obrządek tworzy wspólnotę. Wcale nie dlatego, że Bóg
prędzej wysłucha modłów 1000 ludzi niż jednego. Jakie to
miałoby mieć dla niego znaczenie?
*Zgadza się!!
- Obrządek, tak samo jak
Bóg, jest fundamentem religii. Bez rytuału religia nie
miałaby prawa bytu. W kilka lat zapomniano by, po co była,
jaki cel jej przyświecał, do kogo się modlono itd. To
dlatego Jezus ratował te 'owieczki', które się zgubiły. O
tych co są w 'stadzie' nie trzeba dbać. Zagubionych trzeba
przywrócić wspólnocie. Bo sami mogą na głupie pomysły
wpaść i wymyślić sobie innego boga, przestać wierzyć, a
co najgorsze siać zamęt w stadzie.
*Zgadza się!!!
- Z zewnątrz jest
łatwiej spojrzeć na rzeczywistość.
*W tym wypadku takie spojrzenie jest raczej bardziej
jednostronne niż z zewnątrz. To właśnie to samo, co
przytrafiło się Adamowi w ogrodzie rajskim i co do
dzisiaj się powtarza. Najpierw wąż kusi człowieka, że na
zewnątrz będzie mógł zobaczyć więcej, a potem człowiek
się urywa z łańcucha i co... i nic... Widzi mniej niż
przedtem, bo widzi tylko oczami.
- Oczywiście, druga
strona medalu to władza nad ludźmi. Czyż to nie cudowne:
zebrać ludzi pod pretekstem modłów do Boga, w którego
wierzą i dalej - podczas kazania i odpowiednio
formułowanych modlitw - wciskać im do łbów pożądane
modele zachowań, racji, prawd itp?
*Tak rzeczywiście dzieje się w niektórych protestanckich
kościołach, a już zawsze w sektach. Wiara, to rewelacyjny
zarobek. Sekta Moona miała kilkadziesiąt fabryk, sieć
hoteli, linie lotnicze, teraz mają nawet fabrykę broni w
Korei. Jeśli chodzi o Kościół katolicki, to też było i jest
wielu, którzy są chciwi i kupczą różnymi rzeczami - ksiądz
tez człowiek, też jest słaby. a może uważasz, że ksiądz
to jakiś supermen - sorry, ale nie wyglądasz na takiego, co
tak uważa, dlaczego więc nie pozwolisz mu błądzić.
- O celu materialnym
(kiedyś danina, obecnie taca) nie wspominam, bo ktoś może
powiedzieć, że się czepiam.
*No coments.
- 4. Czcij ojca swego i
matkę swoja. Jaki niby miałby w tym interes?
*Znowu tylko o tym interesie. (Czy chodzi Ci o
"...Wokulski po śmierci żony dalej kręcił swoim
interesem...'')
- Dlaczego Bóg nie
sformułował tego przykazania jako: "Szanuj dzieci
swoje", bo one Ci będą kiedyś ostoją, bo mają być
Twoją radością i przyszłością? Nie byłoby to lepsze?
*Kochany, przeczytaj uważnie Nowy Testament, a także listy
św. Pawła. Jest tam w kilku miejscach właściwie słowo w
słowo to, co napisałeś!!!
- Nie, On mówi czcij
rodziców. Wszystkich, palantów, złodziei, [k...],
pijaków i najgorszy przypadek katów rodzin. Czcij, bo Cię
przypadkiem spłodzili. Przecież żadne dziecko nie
przestaje szanować rodziców samo z siebie. Ono od małego
beztrosko ich KOCHA. (Na pewno rodzice pamiętają jak ich
dzieci chciały przebywać w ich towarzystwie, jak mimo
lania przychodziły się przytulić, jak szczerze żałowały
wyrządzonej rodzicom krzywdy itd.)
*Tak!! To WIELKI problem na dzisiaj. Ale raczej należy
pomóc go rozwiązać. Pomóc zrobić tak, aby tak nie było w
przyszłości. A z drugiej strony, nie można definicji
opierać na patologii. Rodzina ...(jak wyżej)... jest
rodziną patologiczną, a N!I!E!S!T!E!T!Y! takich jest
coraz więcej.
Z drugiej też strony
jako jednostka w naturalny sposób dąży do
samostanowienia. Dopiero gdy głupi rodzic nie potrafi z
dzieckiem postępować - tworzy się konflikt. Bunt
przeradza się w agresję, dalej w nienawiść itd.
*Tak!! Dziecko powołane jest do "czczenia"
rodziców, ale to na rodzicach często spoczywa wina za
jego brak.
Inaczej przedstawia się
sprawa z punktu widzenia twórcy kultu. Chcąc zapewnić
trwałość religii, nakazuje 'czcić rodziców' czyli
przejmować ich wiarę, pokornie chłonąć od nich wiedzę m.in. religijną, poddać się domowym rytuałom (tak na
marginesie: na większość nie mamy przecież wpływu. One po
prostu są.) W pewnym okresie unikamy tylko tych
najbardziej uciążliwych, jak np. wynoszenie śmieci,
sprzątanie, wychodzenie do kościoła itp. Jeśli się jednak
przemożemy, przestają już być tak stresujące). To, że przy
okazji nauczysz się wielu innych i nie zawsze cnotliwych
rzeczy jest nieistotne. Ważne, żeby powstało następne
pokolenie wiernych praktykujących i wyznających tą samą
wiarę. No i co oczywiste - WARTOŚCI. Bo czym skorupka za
młodu nasiąknie... Bo rodzina to podstawowa komórka tak
społeczna jaki i religijna. Taki pomost pomiędzy
pokoleniami.
*Spójrz na to ze strony naprawdę kochającej rodziny.
Cztery powyższe
przykazania są podstawą istnienia religii. Poniższe
natomiast postulują ład społeczny, sprzyjający rozwojowi i
trwaniu religii. Przykazań tych wcale Bóg dawać nie
musiał. Każdy zdrowy na umyśle człowiek zapytany o
przyczyny konfliktów międzyludzkich odpowiedziałby - w
takiej czy innej formie - to samo.
*Tu się mylisz.
Znam ludzi, którzy na przykład twierdzą, że przyczyną
wszystkich konfliktów na ziemi są... religie i
filozofie. Gdy zlikwidujemy religie, zlikwidujemy
konflikty.
5. Nie zabijaj.
Przykazanie jak najbardziej szlachetne. Chociaż Bóg się
przecież zbijaniem nie brzydzi. To On podobno - jak fama
biblijna niesie - już kilka razy wykańczał ludzkość a to
potopem (znów naiwnie sądząc, że w ten sposób wyleczy
następne pokolenia ze skłonności do grzechu. Łatwiej
byłoby załatwić Noego też i stworzyć sobie 'nowego'
człowieka.), a to ogniem - paląc Sodomę i Gomorę (w tym
dzieci od noworodków począwszy a kończąc na takich, co już
rzeczywiście mogły).
*Znasz inne przykłady? Takie mniej bajkowe?
Tylko dlatego, że kilka
osób bzykało się w niewłaściwy sposób. Widać interesuje
go ten temat bardzo. Podobnie jak obecnych kapłanów. No
ale przecież, żeby religia mogła trwać, trzeba zapewnić
również odpowiednią populację dusz. Trzeba też zadbać o
sforę kapłanów. Przede wszystkim zaś należy zadbać o
pokój. Wojna powoduje, że ludzie się jednoczą w innym -
nieboskim - celu. Sprawia, że zmienia się system wartości
i powoduje odrodzenie w nie zawsze pożądany (wszyscy to
znamy) sposób. Jedne religie upadają, inne się rodzą. Z
punktu widzenia jednostki jest podobnie. Zbrodnia
powoduje destrukcję moralną. Zabija w człowieku system
wartości i - w przeciwstawieństwie do tego o czym mowa w
pkt. 9/10 - nie łatwo takiego odszczepieńca nawrócić.
*TAK!
6. Nie cudzołóż.
Dlaczego to niby takie ważne dla Boga? Czy bzykanie
czyjejś żony lub męża zakłóca wiarę jednostki w
Boga. Przeszkadza w jego miłowaniu?
*Zakłóca równowagę człowieka. To bardzo trudny temat.
Trudny nie dlatego, że skomplikowany do wymyślenia, ale
dlatego trudny, że dotyka barrrdzo wielu tematów. W wielkim
skrócie jest to tak, że człowiek realizuje się przez
miłość bliźniego (acha wiem, drażni Cię takie
sformułowanie) realizuje się gdy myśli nie o sobie, a o
drugim. "Bzykanie" czyjejś żony czy męża jest
myśleniem o sobie, nawet wówczas, gdy się to robi z
litości dla tej osoby, zakłóca więc równowagę w
człowieku. Czy wiesz, jak to jest ze świętością? Człowiek
powinien starać się o to, by być świętym. Ale gdybyś się
starał tylko o to, byś ty był święty, nie wejdziesz do
"nieba". Wejdziesz tam natomiast wtedy, gdy
niemalże zapomnisz o tym, że Ty masz być święty, a nie będziesz
robił nic innego, tylko pomagał innym zostać świętymi.
Teoretycznie skok w bok
powinien być Bogu na rękę. Jeśli oczywiście z tego aktu
narodzi się dziecię zapewniające trwanie gatunku.
Szczególnie wtedy, gdy w danej parze fagas jest niepłodny.
*To już jest poza dyskusją.
Ale z punktu widzenia
religii uleganie instynktom jest niepożądane. Instynkty
powodują, że zaczynamy swobodnie myśleć.
*O właśnie. To jest znowu tzw. "zwód węża".
Swobodnie myślisz, a w rzeczywistości bardziej
ograniczenie niż przedtem.
Dając upust fantazji
seksualnej popuśćmy wodze myśli również w innych
dziedzinach. Nie zapominajmy, że myślenie i pamięć
działają na zasadzie indukcji w pewnych obszarach mózgu.
Stad pobudzając jedne ośrodki poruszamy też inne itd.
*masz pole do popisu w małżeństwie. Co znudziło Ci się?, chyba masz tej fantazji za mało!
Twórca religii dość
skrupulatnie zadbał o jej trwałość poprzez zapanowanie
nad człowiekiem. Sadzę też, że było to bardzo ważne
przykazanie w czasach, kiedy syfilis i inne choroby
weneryczne były nieuleczalne i dziesiątkowały zarówno
wiernych jak i kapłanów.
*Facet, czy Ty zawsze musisz do każdego jedzenia
dodawać trochę błotka dla smaku?
7.Nie kradnij. Czy
jeśli ktoś będzie kradł, to jego wiara, religia upadnie?
*A słyszałeś kiedyś o sumieniu?
Czy Bogu może to w
jakiś sposób zaszkodzić? Umniejszy to Jego boskość? Nie.
Dowodem na to jest fakt, że od tysiącleci ludzie grzeszą, a
religia nadal istnieje.
*To jest raczej dowód na to, że religia nie opiera się na
grzechu albo walce z nim, pomimo tego, że wielu ludziom tak
się wydaje.
Istnieją też wierni.
Komu więc potrzebne to przykazanie? Ano tym, którym można
coś ukraść. Z założenia kradnie się raczej tym, co mają
coś do ukradzenia. W obecnych czasach każdemu coś tam
można by zwinąć. Ale za czasów Mojżesza byli to prawie
tylko władcy i kapłani, którzy od wieków ze sobą
współpracowali ( i nie oszukujmy się, współpracują) w
dziele sterowania masami ludzi. (Teraz od kontroli nad
masami są głównie szybkie i ogólnodostępne media. Kiedyś
ich nie było. I tylko układ władza-kościół, który
zrzeszał i jednoczył ludzi, zapewniał władzy kontrolę nad
społeczeństwem. Zresztą w afrykańskim buszu też o tym
wiedzą.) Tak więc przykazanie to jest niczym innym jak
ochroną przed rozgrabieniem majątku
kościelno-królewskiego. Bo majątek (obecnie pieniądz)
dawał władzę, a władzą nikt nie lubi się dzielić.
*Zauważ jacy ludzie są złodziejami. Myślisz, że zawsze
tacy byli, nawet jako dzieci w kołysce. Nie. Dla
złodzieja świat wartości (może jednak to wyrażenie ma
jeszcze jakieś znaczenie) powoli zamiera, staje się
szmatką mogącą wchłonąć wszystko. Złodziej z dnia na
dzień zdolny jest do gorszych rzeczy. Złodziejstwo,
podobnie jak każdy grzech, wciąga jak narkotyk. UZALEŻNIA,
powoduje, że łakniesz go coraz więcej i nie możesz się
bez niego obejść. Robisz więc wszystko dla zaspokojenia
głodu. W końcu umierasz. Marnujesz swoje życie.
8. Nie mów fałszywego
świadectwa przeciw bliźniemu swemu. Ponownie - brak
związku z Bogiem i wiarą.
*No pewno. Może w twoim rozumieniu nic nie ma związku z
Bogiem, bo dla mnie wszystko ma z Nim związek.
Bóg i tak zna prawdę.
Dlaczego więc kłamstwo miałoby być grzechem?
*Bo grzech nie dotyka Boga tylko człowieka.
Inaczej jeśli się jest
nie Bogiem tylko człowiekiem. Kłamstwo naprawdę może
zrobić dużo bałaganu. Dlatego też [wk...]
niemiłosiernie. Nikt nie lubi, jak się z niego robi wała.
*"Cokolwiek uczyniłbyś jednemu z tych braci moich
najmniejszych, Mnie byś uczynił."
A szczególnie kapłani w
konfesjonałach. Dobrze jest znać informacje z pierwszej
ręki. Łatwo wtedy nimi manipulować, bronić się przed
złymi ludźmi, a innych atakować. Doprawdy sprytnie
pomyślane. I to sądzę jest prawdą przemyconą w tym
przykazaniu. Przecież religii jako takiej również zwisa
to, czy będziemy się okłamywać czy nie. Dwa ostatnie są w
ogóle utopią. Zarówno z boskiego jak i czysto ludzkiego
punktu widzenia.
*Jeśli chodzi o pokutę, to możemy kiedyś porozmawiać o tym,
po co ona jest potrzebna.
9. Nie pożądaj żony
bliźniego swego. To oznacza, że Bóg jest facetem.
*a może lesbijką?
Tylko jakby nie zdaje
sobie sprawy z fizjologii człowieka. Bo na to, czy będę
cudzołożył czy też nie - mam wpływ. No chyba, że mi się
żona kumpla wciśnie do łóżka i przykuje kajdanami. Ale
żądanie, bym panował nad swoja 'kuśką' i myślami, które
żyją przecież swoim własnym życiem, to chyba przesada. Tym
bardziej, że sam Bóg obdarzył człowieka tymi cechami. Co
zrobić, jeśli cudza żona jest młodszą i ładniejszą [d...]
niż własna?
*A no ćwiczyć, człowieku, ćwiczyć, abyś potem, gdy będzie
trzeba po prostu się nie powiesił.
10. Ani żadnej rzeczy,
która jego jest. Czy człowiek, niebędący oczywiście
'tybetańskim lamą', jest w stanie nad tym zapanować. Chyba
każdemu z nas się zdarzyło i pewnie nieraz zdarzy
pomyśleć o zdobyciu czegoś w sposób nie zawsze do końca
uczciwy.
*Zgadza się.
(Oczywiście złośliwi
mówią teraz, żebym nie tworzył reguły z własnych
słabości.) Czyż jednak zamiar jest winą?
*W pewnym sensie tak, ale z drugiej strony winą też do
końca nie musi nawet być czyn, bowiem nikt na ziemi nie
jest w stanie powiedzieć, czy czyn został popełniony
całkowicie świadomie; nie można też mówić tak naprawdę
do końca o potępieniu za czyn. Tylko człowiek w swoim
sumieniu to przeczuwa. Może więc grzechem być zamiar, a
może grzechem nie być czyn.
Tego Bóg wymyślić nie
mógł.
*A skąd Ty wiesz, co On mógł a czego nie?!?!?!
No, ale nic tak dobrze
nie wpływa na kontrolę nad człowiekiem jak jego
samoumartwienie - sprawienie, żeby czuł się winny. Łatwiej
go wtedy 'nauczać' i wskazywać 'właściwe'
ścieżki. Oczywiście będzie robił tak samo jak robił, ale
już pouczony, natchniony i z mniejszym poczuciem winy. A
najważniejsze, że będzie taki sam jak inni, wyznający te
same wartości i wiarę. Wiedział o tym twórca religii tak
jak potem twórca komunizmu - człowiek.
*hmmmmm
*Twoje poglądy określają Ciebie, jako człowieka myślącego i to bardzo mądrze. Nie jesteś po prostu zjadaczem chleba, szukasz i zadajesz pytania. Na wiele z nich trudno by było odpowiedzieć najmędrszym filozofom czy teologom. Np. o to, czy i kiedy można zabijać i kraść spierają się non stop wyznawcy wszystkich chyba nurtów i ideologii.