Mick Jagger (The Rolling Stones), zwany Lucyferem Rocka, powiedział: "Pracujemy ciągle nad ukierunkowaniem myśli i woli osób, a większość innych grup robi to samo". 14 sierpnia na katowickim stadionie odbędzie się jedyny w Polsce koncert grupy The Rolling Stones.
Można się łudzić, że rytuał wprowadzający Micka Jaggera, Keenetha Angera i Keetha Richarda w obrzęd czarnej magii był tylko zabawą i "zagraniem pod publikę". Można mówić, że kochanki i towarzyszki czołowych Rollingstonsów, Marianna Faithfull i Anita Pallenberg, należały do Związku Czarownic Walijskich Vicca z przekory i nudy. Można udawać, że nie wierzymy, że Mick Jagger uznał się podczas obrzędu oddania go Szatanowi w Loży Złotego Świtu za wcielenie Lucyfera.
Nie sposób jednak pominąć milczeniem faktu, że wzór chamstwa, obelżywości, i podłości, wiele razy karany za rozboje, narkotyki, posiadanie broni, z ogromną pompą zostaje wezwany do Polski jako idol, legenda, objawienie i wyrocznia. "Sympatia do diabła", "Do ich szatańskich majestatów" i "Inwokacja do mego brata diabła", to tytuły tylko niektórych z piosenek Rollingstonsów. Ich symbol, to olbrzymi żółty język, zainspirowany kultem indyjskiej bogini Kali, symbolizującej zniszczenie i krwiożerczość. Zarówno słowa piosenek jak i realizacja oraz wykonanie nie wiąża się w jakikolwiek sposób z czymś, co można by nazwać kulturą. Obsceniczne zachowanie na estradzie i w życiu wciąż jednak przyciąga tysiące wyznawców kultu. Fani, nie bacząc na narażenie życia i moralności, oddają wszystko, by móc spojrzeć na swego 58-letniego idola.
Od samego początku Rollingstonsi należeli do pokolenia buntu. W szkole, którą Jagger ukończył z 7 ocenami "0", a Jones z 9, wagarowali. Podczas tras koncertowych wszczynali burdy, zażywali i przyczyniali się do rozprowadzania narkotyków. Już w 1965 Mick, Brian Jones i Bill Wyman zostali pozwani do sadu: "Za sikanie na budynek i chamskie zachowanie na stacji benzynowej", w 1996, 1967 - Brian był zatrzymywany, a w 1968 zatrzymany i ukarany za posiadanie i używanie konopi indyjskich. W 1969 - Mickowi i Mariannie Faithfull udowodniono posiadanie haszyszu. 1972 - Jagger i Richards zostali przetrzymani przed koncertem za spowodowanie bójki z fotografem, a kilka miesiecy później ukarani za posiadanie kokainy, haszyszu i heroiny. To samo spotkało ich w 1973, 1975, a w 1977 dwa razy. Byli również zatrzymywani i skazywani na kary pieniężne za posiadanie broni białej i palnej, a w 1980 Ron i Jo Howard spedzili kilkadziesiąt dni w więzieniu za posiadanie kokainy.
Fenomenalna popularność muzyki rockowej, zarówno w Polsce jak i na świecie, w obliczu przerażających faktów zastanawia i na pierwszy rzut oka jest nie do pogodzenia. Rozwiązanie zagadki tkwi bowiem dużo głębiej niż tylko w negatywnych potrzebach nastolatków. Oto w latach 50. XX wieku powstaje rock. Różni się od innych dotychczasowych stylów jednym szczegółem - genezą. Zarówno bowiem blues, jazz czy country, jak i starsze style średniowieczne czy klasyczne, rodziły się przez dziesiątki i setki lat. Czerpały siłę z ludowych melodii. Wędrowały i zmieniały się. Obrastały legendą i sposobami wykonania w naturalny, można by rzec - przyrodniczy sposób. Dojrzewały, nie naruszając porządku świata, wdzięcznie mieszcząc się w odpowiednią ekologiczną niszę.
Rock, jakkolwiek zapoczątkowany przez Presleya, był jednak od początku opracowywany w studiach. Od lat 60. specjalne laboratoria podejmowały badania nad ludzką percepcją, psychiką i stymulacją za pomocą muzyki. Efekt tych prac znany jest w formie takich nurtów jak rock, metal, disco czy techno. Rock'n'roll przedstawiony społeczeństwu psychicznie zniszczonemu przez wojnę, z naroślą agresji pozbawioną przeciwnika do walki, społeczeństwu z wykoślawionymi pojęciami na to, ile warte jest życie, a ile śmierć, został przyjęty entuzjastycznie przez młodzież, która broniła się przed próbą przywrócenia dawnego porządku i przed ludźmi, pamiętającymi czasy pokoju.
W mętnej wodzie buntu młodzieży, sprzeciwu wobec zasad, szybko zorientowały się grube ryby show-biznesu: Beatlesi, Rollingstonsi, Lead Zeppelin, The Styks, Kiss i inni, przy asyście specjalistów od dźwięku, wizerunku, stylu, wspierani przez koncerny alkoholowe, kartele narkotykowe, właścicieli klubów porno, a także kluby biznesmenów, loże masońskie. Setki samobójców, tysiące rannych, miliony uzależnionych, to owoc machiny do robienia pieniędzy, jaką jest rock.
Jakiś czas temu 30 tysięcy polskich fanów Rollingstonsów zapłaciło 150 zł za wyjazd do Pragi na koncert. Łatwo policzyć, że obrót firmy rozprowadzającej bilety wyniósł 35 miliardów starych złotych. Dla przykładu koncert Michaela Jacksona w Warszawie przyniósł około 80 miliardów zysku, zaś samo honorarium wykonawcy wraz z większością kosztów wyniosło ok. 1 miliona dolarów. Za obecne tournee po Europie, od Moskwy po Anglię, Rollingstonsi zarobią 10 - 20 mln dolarów, sumę, za którą można by było wybudować mieszkania dla 10 tysięcy bezdomnych.
Przy zysku producenta równym kilka milionów nowych złotych nikt zbytnio nie przejmuje się kilkoma zabitymi, setkami zemdlonych, zmarłych z przedawkowania. Te pieniądze przyciągają inne. Wielkie koncerny rozprowadzając używki, te legalne i te nielegalne, węszą fantastyczny interes. Jedna z firm reklamujących piwo była w stanie wydać na koncert Stinga w Polsce 1 milion dolarów. Kwota ta zwróciła się bardzo szybko. Z badań przeprowadzonych zarówno przez GUS jak i przez rzecznika d/s rodziny wynika, że zysk ze sprzedaży alkoholu na terenie Polski w ciągu jednego dnia wynosi 150 mln. Zainwestowane na koncert pieniądze szybko procentują, a efektem są hektolitry wypite podczas koncertu oraz możliwość umieszczenia reklam.
I właśnie w piątek, w przededniu święta Matki Bożej, w Polsce zjawia się kolejna grupa. Są tacy, co ubolewają, że Polska jeszcze nie jest uświadomiona, jeszcze nie można zrobić tutaj dwóch czy trzech koncertów naraz, jak w Niemczech czy w rodzinnej Anglii. Warszawski koncert Jacksona nie przyniósł oczekiwanych efektów. Na 125.000 spodziewanych widzów zjawiło się niecałe 100.000, z czego ponad 30.000 weszło bez biletu. Koncert grupy "Status Quo" w Gdańsku musiał zostać odwołany z powodu małej liczby widzów.
Można więc mieć nadzieję, że nie damy się zamknąć w ciasnotę "wolności" ze strzykawką i prezerwatywą. Cieszy fakt, że w Polsce fani KISS-u ("Noże w Ręku Szatana) czy Sepultury ("Kościotrup") to nie elita, tylko margines, a także to, iż wciąż więcej serc chętnych jest modlić się, niż "brać w żyłę", a liczba pielgrzymów na Jasnej Górze znacznie przewyższa banalne popisy pseudo-idoli.