W latach kiedy w Polsce triumfował system
totalitarny, którego potęga wydawała się nie do przezwyciężenia ci, którzy nie
chcieli pogodzić się z niesprawiedliwością i kłamstwem szukali oparcia w
systemach racji moralnych, w królestwie prawdy i dobra. Dla jednych, /których
rolę dzisiaj przesadnie się przejaskrawia/ droga naprawy prowadziła przez próbę
reformy dotychczas obowiązującego systemu / różnego rodzaju rewizjonizmy,
konstruowanie nowej antropologii, itp./ . Dla innych, systemem odniesienia stała
się nauka społeczna Kościoła a zwłaszcza encykliki społeczne, wypowiedzi
papieży, biskupów, w których światło Ewangelii oraz mądrość Urzędu
nauczycielskiego Kościoła miała oświetlać trudne problemy współczesności. Nie do
przecenienia jest tutaj rola jaką odegrał Kościół Katolicki zwłaszcza wtedy gdy
mu przewodził Prymas Tysiąclecia. Nic dziwnego, że zwłaszcza w latach 80-tych
bardzo wielu ludzi zaangażowanych w sprawy społeczne zwracało się ku studiowaniu
nauki społecznej Kościoła. W przykościelnych, parafialnych salach odbywały się
prelekcje, konferencje, spotkania, na których nie szukano jakiejś nowej utopii,
ale mówiono o etyce solidarności, o dobru wspólnym, o odpowiedzialności w
oparciu o ewangelię i naukę społeczną Kościoła. Tutaj znajdowało się źródło
nadziei na lepszą przyszłość, siły oddziaływania, atrakcyjności, fascynacji,
nowej wizji życia społecznego. Jeszcze w 1991 roku na Kongresie Pracy,
olbrzymiej imprezie, zorganizowanej przez Archidiecezję Wrocławską, z okazji
setnej rocznicy ogłoszenia encykliki "Rerum novarum", imprezie, która
zgromadziła prawie 1500 uczestników, ukazywano aktualność i konieczność
odwoływania się do zasad nauki społecznej Kościoła. Nauka społeczna Kościoła
była tam punktem odniesienia dla oceny istniejących systemów społeczno-
politycznych. W nadesłanej wypowiedzi, profesor Szrejter z Uniwersytetu
Moskiewskiego pisał o sytuacji człowieka pracy w socjaliźmie: " Socjalizm był
reakcją na wady kapitalizmu. Obiecywał złote góry. W rzeczywistości 'realny
socjalizm' potrafił doprowadzić do uprzemysłowienia, ale nie przyniosło to
korzyści. Zniewolenie kapitalizmu zostało zastąpione zniewoleniem jeszcze
głębszym. Racjonalizacja gospodarki okazała się złudzeniem. Najdotkliwiej odbiło
się to na kulturze pracy. Socjalizm doprowadził najpierw do upadku rolnictwa, a
później do upadku kultury pracy." Wpływ 'socjalizmu realnego' na deformację
człowieka profesor Szrejter nazwał "katastrofą antropologiczną". Panowanie tej
ideologii pozbawia człowieka pełni ludzkiej egzystencji. Pojawił się człowiek
niepełny, którego sumienie zostało zagłuszone przez fizyczny i ideologiczny
przymus. "Znajdujemy się na ruinach utopii - pisał profesor. Człowiek w tym
systemie próbuje jedynie znaleźć schron dla siebie i swoich bliskich.
Najbardziej negatywny wpływ wywarł 'realny socjalizm' w dziedzinie zniszczenia
kultury pracy. Człowiek zdeformowany w systemie socjalizmu zatracił zdolność do
inicjatywy i przedsiębiorczości." Podobnie krytycznie przedstawiona została na
Kongresie Pracy sytuacja człowieka w kapitaliźmie. Z kongresowej trybuny
przedstawił ją dr Jan Kułakowski, ówczesny ambasador Polski przy Wspólnocie
Europejskiej, nasz obecny negocjator i rzecznik interesów Polski. Oto w
streszczeniu wypowiedź dra Kułakowskiego: W kapitaliźmie lekarstwem ma być
gospodarka wolnorynkowa. Jest to jednak iluzja. System ten także poniósł klęskę/
wojny światowe, odpowiedzialność za nędzę i wyzysk wielu narodów/. Potężne
międzynarodowe koncerny są silniejsze od wielu państw. Oplatają je jak
ośmiornica. Fakty są następujące: Od 1988 roku żyje na świecie ponad 5miliardów
ludzi. Za 35 lat będzie nas 10 miliardów. Przy takim wzroście liczby ludności
trzeba stworzyć ponad 40 milionów miejsc pracy rocznie, aby osiągnąć zerowy
stopień bezrobocia. W krajach wysoko rozwiniętych bezrobocie stało się faktem
masowym i trwałym, a w Krajach Trzeciego Świata jest regułą ekonomiczną,
obejmując 5-50% ludności czynnej zawodowo. Na Zachodzie Europy bezrobocie wynosi
od 10 do 15%. Wszędzie rozwój technologii prowadzi do dezintegracji dotychczas
istniejących struktur świata pracy. Spadek inwestycji w siłę roboczą wiąże się z
rozwojem sektora pozaprodukcyjnego. Towarzyszy temu ucieczka ludności wiejskiej
do miast oraz wzrost ludności nie objętej systemem opieki społecznej. Poza tym
istnieje sektor pozaformalny, i pozastrukturalny, w którym pracuje wielu
emigrantów. Gwałtownemu przyrostowi ludności w Trzecim Świecie towarzyszy spadek
przyrostu naturalnego w krajach wysoko uprzemysłowionych. Kraje wysoko
uprzemysłowione pochłaniają największą część zasobów światowych, mając
największy poziom wiedzy i władzy. Występuje także dezintegracja struktur świata
pracy- brak porozumienia między organizacjami związków zawodowych. Wskaźniki
przychodu zróżnicowane od 350 do 24 tys. dolarów rocznie. W krajach EWG żyje
około 44 mln. ludzi uważanych za biednych, w USA 35 mln. ludzi / których dochód
wynosi poniżej połowy dochodu przeciętnej rodziny/. Na świecie tylko 40% ludzi
korzysta z opieki społecznej. W krajach uprzemysłowionych stwierdza się lęk,
świadomość utraty sensu życia. Internacjonalizacja ekonomii pociąga za sobą
różne fakty gospodarcze, kulturowe i polityczne. Znaczenie jakie ma kilkaset
koncernów ekonomicznych i umiejętność realizacji odpowiedniej strategii w
świecie, pozwala im na narzucenie swej woli w gospodarce i polityce. W ten
sposób tworzą się monopole. Wpływają one na decyzje polityczne różnych grup.
Destabilizacja struktur społecznych wpływa na powiększenie różnic między tymi,
którzy już są mocni i słabymi. Osłabienie więzi między ludźmi, osłabienie państw
w stosunku do kapitału prywatnego może powodować negatywne skutki społeczne.
Interesy wielkich koncernów dominują nad interesami społeczeństw. Interesująca
była konkluzja dra Kułakowskiego: Z punktu widzenia działacza związkowego
rozwiązanie istniejących sprzeczności polega na połączeniu systemu
zapewniającego wydajność pracy z etyką pracy. Nawiązując do znanego powiedzenia
Edgara Morin, zdaniem Kułakowskiego, społeczeństwo może się rozwijać w pełni,
tylko wtedy, gdy rozwija się solidarnie. Nadzieją na rozwiązanie, którym jest
właściwe ukierunkowanie gospodarki rynkowej jest przesłanie zawarte w encyklice
Centesimus annus.
Niestety, dalszy rozwój sytuacji społeczno-ekonomicznej, polska konfrontacja z nową rzeczywistością została zdominowana przez odejście od zasad etycznych, od zasad solidarności i odpowiedzialności na rzecz amoralnego wolnego rynku, swoiście pojmowanej wolności. Bardzo szybko ideę solidarności zastąpiono ideą maksymalizacji egoistycznego zysku, nawet za cenę działań prowadzących do degradacji całego systemu ekonomicznego i społecznego. Afery gospodarcze i bankowe stały się nowym, jakże częstym zjawiskiem, jakoby nieuniknionym. Nauka Dekalogu nie tylko w kręgach elit politycznych ale także w szerokich kręgach społeczeństwa stała się krępującym gorsetem. Te same kręgi przyjęły z aprobatą hasło "luzu" moralnego. Zmartwieniem wielu intelektualistów stało się zbyt małe, ich zdaniem, zaangażowanie Kościoła na rzecz transformacji i opieszałość w tłumaczeniu marginalizowanym grupom ludności/ zwalnianym z likwidowanych zakładów, rolnikom/ konieczności ponoszenia przez nich ofiar. Nawet przesłanie religijno-moralne Ojca św. Jana Pawła II w czasie Jego pielgrzymki w 1991 roku o potrzebie zachowania w życiu religijno- społecznym zasad Dekalogu zostało przyjęte przez wiele środowisk ze zdziwieniem i dezaprobatą. Tzw. klasa polityczna bez najmniejszego wahania rozpoczęła przyznawanie sobie przywilejów i apanaży nie troszcząc się o dobro szerokich mas. W narastaniu przyzwolenia społecznego dla korupcji, egoizmu i afer gospodarczych zgubną rolę odegrały media. To one wytworzyły atmosferę sprzyjającą patologii, przyczyniły się do zdemoralizowania jednostek i grup społecznych. Funkcją mediów w dziele rozwoju szkodliwego społecznie myślenia stała się neutralizacja aksjologiczna czyli destabilizacja obowiązującego systemu wartości oraz powolne, systematyczne przeobrażanie społecznie uznawanych wartości i standardów moralnych. Było to potrzebne dla wytworzenia klimatu relatywizmu moralnego, zatarcia różnicy między dobrem a złem. Hasła w rodzaju, że "pierwszy miliard trzeba ukraść", "co nie jest zabronione jest dozwolone", lub uzasadnianie "konieczności" występowania oszustw i grabieży jako nieuniknionego wymogu gospodarki rynkowej, kult sukcesu czyli zdobycie majątku, choćby nieuczciwą drogą itp., tworzyły sprzyjający negatywnym zjawiskom społeczno- ekonomicznym i grupowemu egoizmowi klimat. W rezultacie jednak tego typu działania niszczą podstawy porządku społeczno-gospodarczego, osłabiają więzi międzyludzkie, podkopują zaufanie do norm i wartości oraz instytucji społecznych. O tym jak bardzo szkodliwym zjawiskiem w życiu społeczno- gospodarczym są różnego rodzaju korupcjogenne patologie, anomia /zanik norm i wartości/ , alienacja elit politycznych, prymitywny egoizm, wskazuje fakt, że tym zjawiskiem w bardzo szerokiej teologicznej perspektywie zajął się sam Ojciec św. w encyklice Sollicitudo rei socialis/ 1987/ wskazując na fatalną rolę tzw. "struktur zła" lub "struktur grzechu". Jest znamienne, że także nestor katolickiej nauki społecznej w Polsce, ks. profesor Józef Majka, w swojej ostatniej wydanej przed śmiercią książce pt. "Etyka społeczna i polityczna" pisał o złowrogiej roli zrzeszeń przestępczych występujących często w majestacie prawa w życiu naszego państwa. Ks. Profesor pisał też o zrzeszeniach przestępczych w mass mediach.
Czy te rozważania mają coś wspólnego z naszą
aktualną sytuacją, niezadowoleniem i frustracją szerokich rzesz społecznych, z
rozpaczliwymi blokadami rolników, trudnymi do rozwiązania problemami górników
czy pracowników służby zdrowia? W jaki sposób i gdzie szukać trzeba rozwiązań
trudności ekonomiczno-społecznych, kulturowych i politycznych, które wstrząsają
naszą ojczyzną? Wydaje się, że rozwiązanie narosłych trudności, kryje się w
analizie błędów popełnionych na przestrzeni ostatnich dziewięciu lat. Głównym
błędem okazuje się lekceważenie czy nawet pogwałcenie zasad etycznych, zwłaszcza
tych, które bronią uprawnień i dóbr jednostki, rodzin, i całych zbiorowości
społecznych. "Niech prawo zawsze prawo znaczy a sprawiedliwość -
sprawiedliwość". Tej zasady nie wolno podważać. Nie można bezkarnie podważać
zasad moralnych, godzić się na oszustwa i kłamstwa dla zaspokojenia
egoistycznych interesów wybranych grup. Nie wolno krzywdzić ludzi przez
realizowanie narzuconych z zewnątrz scenariuszy. Czym można uzasadnić tworzenie
lukratywnych posad dla uprzywilejowanych jednostek w warunkach ogólnej biedy i
chronicznych braków? Gdzie podziała się deklarowana solidarność? Jak wytłumaczyć
społeczeństwu, że nie chodzi tutaj o zatracenie wrażliwości czy też podły cynizm
i jaskrawą bezczelność? W rezultacie mamy ochroniarza, który wyłudza szantażem
okup, policjanta, który służy złodziejskiej szajce czy mafii, prokuratora czy
sędziego, który boi się o swoją skórę i wydaje śmieszne wyroki, pracownika
społecznego, który okrada swoich podopiecznych, duchownego, który troszczy się o
wierność ideologii poprawności politycznej i regułom pseudowolności, a nie o
wierność Ewangelii. Odejście od kierowania się w tej dziedzinie oceną etyczną i
racjami moralnymi staje się również przyczyną słabości państwa, które samo w
sobie jest wielką wartością i którego dobra powinny być chronione. Dobra i
wartości objęte kategorią państwa wymagają jako swojego fundamentu również
urzeczywistniania zasad nauki społecznej Kościoła. Kiedy jest przeciwnie, kiedy
usuwa się fundament etyczny wszystko się rozpada.
Ks. W. Kulbat