Ks. Waldemar Kulbat
Powyższe pytanie stawia i odpowiada nań Roman Graczyk w "Gazecie Wyborczej"
nr 67 z 20-21 III br. Doceniając przynajmniej niektóre właściwości
chrześcijańskiej wizji człowieka, Autor stwierdza, iż może ona stanowić solidny
fundament demokracji jako ustroju wolności, tym bardziej, iż jego zdaniem, jest
ona zdolna godności osoby ludzkiej przydać transcendentne uzasadnienia. Jednak
zdaniem p. Graczyka wsparcie demokracji przez Kościół jest wątłe. Wniosek ten
jest uzasadniony stwierdzeniami na temat stanu nauczania wiary i świadomości
religijnej w Polsce. Tutaj Autor staje się oskarżycielem demonstrując swoją
subiektywną wizję działalności Kościoła polskiego, od czasu do czasu zachowując
pozory obiektywizmu. Autora martwi przede wszystkim jakość parafialnego
katolicyzmu. Na podstawie analiz kazań proboszczów / czyżby wikariuszowskie były
lepsze?/ Autor stwierdza, iż przepowiadają oni "Wielkiego Buchaltera" odartego z
Tajemnicy, z metafizyki. Kazania są nadmiernie skupione na doczesności, mówią o
nagrodzie tu i teraz, podkreślają związek dobrego życia i doczesnego szczęścia.
Ten zarzut jest nieco dziwny, gdyż do tej pory katolicyzmowi, zarzucano
nadmierne akcentowanie eschatologii chwaląc protestanckie dowartościowanie
"usposobienia etycznego" /słynna koncepcja Maxa Webera/. Zdaniem p. Graczyka w
modlitwach parafii katolickich brak uniwersalistycznej perspektywy, gdyż Bóg
statystycznego katolika jest jedynie Bogiem narodu lub wspólnoty. Katolicyzm
parafialny dodatkowo ma być obciążony sentymentalizmem i infantylizmem. Autor
wręcz oskarża Kościół polski o autolaicyzację w dziedzinie liturgii zarzucając
/czy wszystkim?/ duchownym pośpieszne odprawianie Mszy św., brak skupienia,
niedbałe rozdawanie Komunii św. A więc brak zaangażowania kapłanów w misterium
Mszy św. powoduje pasywność wiernych i brak autentycznego przeżywania sacrum.
Niedbałość kapłanów powoduje, zdaniem Autora, brak świadomości żywej obecności
Boga w kościele. Wyżej wymienione braki mają mieć charakter powszechny. Wyjątek
stanowią podobno ruchy odnowy religijnej, duszpasterstwa akademickie itp.
Jako duszpasterz parafialny odbieram powyższe zarzuty jako typowe przejawy
kompleksu polskiego inteligenta, który pragnie zachwycać się pięknem liturgii,
lecz sam stoi za filarem a mimo to czuje się powołany i kompetentny do
udzielania napomnień biskupom i księżom. Tego typu diagnozy i osądy na temat
duchownych - "techników kultu bożego" /jak to określiła pewna wysoce
wyspecjalizowana dama z warszawskiego KIKu/ zdradzają charakter pelagiański
/wszystkiego oczekują od czynnika ludzkiego, pomijają misterium Łaski/ oraz
wypływają z głębokiej ignorancji / w najlepszym wypadku, o ile nie są przejawem
czegoś bardziej negatywnego/.
Wymienione wyżej braki powodują, iż parafia uczy żyć jedynie we wspólnocie,
natomiast nie przygotowuje do demokracji, która opiera się na współzawodnictwie
wolnych jednostek i wymaga twórczej odpowiedzialności. Do tego zarzutu powrócę
nieco później. Kolejna porcja zarzutów dotyczy , przepraszam za wyrażenie,
swoistej "ksenofobii". Zdaniem p. Graczyka, Kościół przemilcza tak doniosłe
społecznie problemy jak tolerancja wobec osób chorych na AIDS, eksperymenty
genetyczne, właściwy stosunek do mniejszości narodowych, wojna w Jugosławii itp.
Nawet różnorodna działalność Kościoła, dzieła miłosierdzia, przedszkola, zakłady
dla dzieci upośledzonych, noclegownie dla bezdomnych itp., nie osłabiają zarzutu
nie reagowania przez Kościół na specyficzne wyzwania moralne nowych czasów.
Kościół nie wspiera też, zdaniem Autora, indywidualnej przedsiębiorczości. Nie
mówi się nic o uczciwości względem Urzędu Skarbowego, nie uwrażliwia ludzi na
problemy oszustwa. Być może powyższe problemy stanowią pewną trudność dla
kaznodziejów. Np. w mediach występuje często nachalna propaganda pewnego stylu
życia, co może być odbierane jako zachęta do rozwiązłości, która jest przecież
jedną z głównych przyczyn AIDS. Wtykanie dzieciom prezerwatyw i ukrywanie
prawdy, iż stosowanie ich jest rodzajem "rosyjskiej ruletki" demaskuje prawdziwy
charakter owej rzekomej troski o młodzież. Ważniejsza jest ideologia
permisywizmu niż prawdziwe dobro młodzieży. Odnośnie innej sprawy :jak tu głosić
frazesy o uczciwości wobec Urzędu Skarbowego ludziom, którzy i tak ponoszą
największy ciężar reform, gdy miliardowi aferzyści bezkarnie okradają
społeczeństwo? Czy religia ma być opium ludu?
Wszystkim Polakom Autor zarzuca brak satysfakcji z powodu odzyskanej
wolności. Suwerenność zewnętrzna to nie wszystko. Suwerenność wewnętrzna to nie
tylko autentyczny wpływ ludzi na przemiany ekonomiczne. Nadal grozi
niebezpieczeństwo, iż ludzie wierzący w Polsce są obywatelami drugiej kategorii.
Kilka procent obywateli wyznających agresywny humanizm laicki posiada
dziewięćdziesiąt procent mediów. W sposób wysoce obłudny wyraża się obawę przed
zdominowaniem mniejszości laickiej przez katolicką większość w Polsce, gdy w
rzeczywistości trwa swoisty eksperyment dokonywany na katolickim społeczeństwie:
niewielka grupa ludzi nastawionych wrogo do chrześcijaństwa pragnie narzucić
swój punkt widzenia i uznawane przez siebie antywartości i nihilizm. Natomiast
jeśli ktoś sprzeciwia się manipulacji w dziedzinie świadomości społecznej, wzywa
do zachowania swojej tożsamości i wierności wartościom, rozlega się zarzut
nietolerancji i "ciemnogrodu".
Hierarchii katolickiej Autor zarzuca niewiarę w to, iż ludzie automatycznie
wybiorą dobro. Nasuwa się następująca odpowiedź: Hierarchia kieruje się
realistyczną wizją ludzkiej natury. Sokratyzm etyczny czyli przekonanie, iż
wystarczy wiedza o tym co jest dobre, nie gwarantuje dobrego postępowania. Video
meliora proboque - deteriora sequor! Widocznie Autor nadmiernie uległ w tym
wypadku oświeceniowej wierze w naturalną dobroć człowieka. Dla chrześcijanina
jednak człowiek jest istotą wprawdzie odkupioną ale jednak skażoną grzechem
pierworodnym. Jeśli zwolennicy laicyzmu, nihilizmu i permisywizmu, mają prawo a
chyba uważają, że i obowiązek narzucania swoich poglądów w całej potędze i
majestacie mediów masowych, dlaczego Kościół ma nie mieć prawa przedstawiania
swoich racji i demaskowania kłamstw w świetle Ewangelii?
Po ukazaniu logiki poglądów p.Graczyka nasuwa się następująca myśl: Otóż
Kościół naprawdę może i faktycznie pomaga demokracji, ale tej demokracji
autentycznej, która zakłada istnienie państwa prawa i poprawną koncepcję osoby
ludzkiej. Nie może zaś zaakceptować demokracji bez wartości, która bardzo szybko
może się przemienić w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm /Centesimus annus nr
46/. Kościół polski przyczynia się w sposób bardzo istotny do umocnienia
autentycznej demokracji przede wszystkim przez wierność swojej misji
ewangelizacyjnej /co jest kamieniem obrazy dla humanistów laickich/. Kościołowi
stawia się zarzut, iż pragnie zakonserwować stosunki społeczne na etapie
"społeczeństwa zamkniętego", czyli na etapie prymitywnego społeczeństwa
plemiennego żyjącego w zaklętym magicznym kręgu niezmiennych tabu, zwyczajów i
norm. Wierność Kościoła względem Ewangelii oraz własnej tożsamości i zadań
interpretuje się jako anachronizm i prowincjonalizm. A oto inicjatywy Kościoła
polskiego zmierzające ku podbudowaniu autentycznej demokracji: Wprowadzenie
religii do szkół zgodnie ze stanem faktycznym obowiązującym prawie w całej
cywilizowanej Europie. Wypowiedzenie się przez Kościół polski za dezaktualizacją
stalinowskiej, ludobójczej, i zbrodnicznej ustawy zezwalającej na zabijanie
nienarodzonych dzieci. Pan Graczyk żąda aby biskupi przymusowo wypowiadali się
na temat i okoliczność każdej, być może właśnie w tym celu zorganizowanej
awantury i prowokacji.
Wbrew obiegowym zarzutom nie jest prawdą jakoby Kościół własne normy
religijne usiłował narzucić myślącym inaczej. W rzeczywistości spór nie dotyczy
wcale norm konfesyjnych , gdyż chodzi o normy ogólnoludzkie, których nikt ze
szczycących się człowieczeństwem nie powinien kwestionować. / obrona prawa do
życia dla nienarodzonych, zagrożonych eutanazją, prawo rodziców do wychowywania
dziecka zgodnie z własnymi przekonaniami itp./. Nie mamy tutaj do czynienia z
partykularnym interesem Kościoła lecz z obroną wartości fundamentalnych. Za
trwanie Kościoła na pozycji obrońcy autentycznej demokracji doznaje on agresji i
programowej nienawiści na skalę porównywalną z tym co dokonywały wobec Kościoła
systemy totalitarne. A jednak Kościół nie ma innej drogi, gdyż nigdy nie
zrezygnuje z obrony praw Boga gdyż te prawa najskuteczniej bronią praw
człowieka. Bóg chrześcijanina to nie "wartość tabuiczna" posiadająca określoną
funkcjonalność społeczną, chroniącą prymitywne plemię przed strachem i
chciwością, ale to fundament życia, największa Mądrość i Świętość, która sięga
poza nasze życie i śmierć. Wiedząc, iż istnieje Bóg Żywy i Święty, który
sprawia, że istnieje różnica między dobrem i złem, chrześcijanin nie powinien
przestraszyć się nawet najbardziej wyrafinowanego pseudouczonego bełkotu choćby
nawet wydawał się kwintesencją racjonalności. Walka Kościoła w obronie godności
osoby ludzkiej prowadzi w kontekście dzisiejszych zagrożeń i kryzysów do obrony
podstawowych praw człowieka, do walki o "nowego człowieka" o "nową kulturę", o
odrodzenie moralne ludzi zdemoralizowanych i często upodlonych przez systemy
totalitarno-ateistyczne. Ta działalność Kościoła zostaje odczytana w krzywym
zwierciadle apologetów "demokracji bez wartości" jako zamach na wolność. Co
proponują w zamian? Wolność ale tylko poniżej pasa, wolność ale tylko jako
wolność w upodleniu. Rezultatem byłoby społeczeństwo dewiantów, prostytutek i
gejów pojmowanych jako koryfeusze i lucyferycznej wolności. Czy chrześcijanie
nie mają prawa oceny tego rodzaju programu w świetle Ewangelii? Czy zamach na
prawo do życia człowieka bezbronnego nie powinien być oceniony jako ciąg dalszy
oddawania ofiar z ludzi Baalowi? Właśnie tego rodzaju działalność Kościoła,
dzięki której człowiek pojmuje, iż nie jest tylko kawałkiem mięsa jest
największą przysługą oddaną demokracji. Wielka szkoda, iż p. Graczyk tej
przysługi Kościoła dla autentycznej demokracji nie dostrzega i nie
docenia.
/art. publikowany w: "Słowo- dziennik katolicki", 1993, nr 65, oraz "Kościół a wyzwania demokracji", Warszawa 1996, ss.75-80/.